Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju
Kiedy ten film wchodził do kin miałam sześć lat i długo był nieodzownym towarzyszem każdych świąt. Raczej niemożliwe jest, bym zdobyła się na obiektywizm odnośnie tej produkcji. Niektórzy mają „Kevina”, ja mam rodzinę Griswoldów.
A jak już jesteśmy przy „Kevin sam w domu”, to warto wspomnieć, że by go nie było, gdyby nie wspominany dzisiaj przez mnie film. Otóż pierwotnie reżyserem „Witaj…” miał być Chris Columbus, który jednak nie mógł dogadać się z główną gwiazdą Chevy Chasem. Scenarzysta i producent John Hughes nie chciał jednak tracić tak zdolnego reżysera, dlatego specjalnie dla niego wyjął z szuflady zapomniany scenariusz innej świątecznej komedii, o pewnym ośmiolatku, który zostaje w domu sam na święta. Reszta to już historia.
„Witaj święty Mikołaju” jak na slapstickową komedię przystało pokazuje okołoświąteczne perypetie doprowadzone do ekstremum. Bo nic nigdy nie jest takie, jak sobie wyobrażamy. I tak ojciec rodziny Clark Griswold musi zmagać się z najazdem irytujących krewnych, zbyt wielką choinką, która ostatecznie spłonie oraz faktem, że jego opleciony 25.000 lampek dom nie chce się uroczo świecić w ciemnościach i trzeba po kolei sprawdzić każdą żaróweczkę. Ostateczny cios nadejdzie pocztą, gdzie zamiast spodziewanej świątecznej premii z pracy, Clark znajduje zaproszenie do klubu „Galaretka Miesiąca”.
Zanim pan Griswold pojmie, że w Bożym Narodzeniu nie chodzi o oprawę, czeka nas wiele gagów, przyznaję, nie zawsze najwyższych lotów. Jest w tym filmie jednak urocza, nieskrępowana żywiołowość, głównie dzięki Chevy Chasowi, który np. w scenie dewastowania dekoracji doznał kontuzji, mimo to jednak grał dalej. W innej scenie z kolei można zauważyć drżenie kamery spowodowane trzęsieniem ziemi, które nawiedziło plan filmowy. Wtedy pracy też nie przerwano. Trzeba przyznać, że takie poświęcenie sprzyja powstawaniu dobrych filmów. I ta szalona, ale i niepozbawiona ciepła komedia właśnie taka jest. Możliwe jednak, że nadal oceniam ją przez pryzmat sześciolatki. Ale akurat w tym przypadku, nie mam z tym problemu.
(Ala Cieślewicz)
Reż: Jeremiah S. Chechik
Ocena: 7/10
Recenzja również na: mediakrytyk.pl